- Mamo.. przestań. - powiedziałam, lekko speszona.
Stałam w objęciach
najprzystojniejszego faceta w naszym liceum, który dziś szedł ze mną na
studniówkę. David od dawna budził respekt w oczach moich rodziców. No
cóż, nasze rodziny dobrze się znały. Syn najbardziej szanowanego
chirurga w mieście, a może i w Stanach. W przyszłości jego następca. Nie
mogło być inaczej. Musiał się znać z moim ojcem. Zarówno ten starszy
jak i ten młodszy. Nazwiska Sanchez i Johnson były wiśniami na każdym
amerykańskim torcie.
- Bawcie się dobrze.
David, opiekuj się nią. - mój tato obrał taktykę miłego, ale surowego
faceta, który mimo świetnych kontaktów z jego rodzicami chciał mu
pokazać, że jeśli uronię przez niego łzę, to będzie mógł wyjechać na
inną planetę.
- Dzięki tato. Pa mamo. - przytuliłam ich z uśmiechem, po czym na nowo ujęłam dłoń Davida i poszłam z nim do jego auta.
Czarne BMV błyszczało
dziś bardziej niż kiedykolwiek. Musiało spędzić w warsztacie cały
tydzień. Uśmiechnęłam się, kiedy otworzył mi drzwi. Podziękowałam mu
delikatnym pocałunkiem w policzek i wsiadłam do środka. Zanim zdążyłam
zapiąć pasy zobaczyłam jak moja mama wyjeżdża z podjazdu i znika po
chwili z pola widzenia. Dyżur nocny, na który i tak przeze mnie już
lekko się spóźniła. Pracuje w tym samym szpitalu co pan Johnson, tylko,
że ona jest ordynatorką oddziału kardiologicznego. Pokręciłam głową z
uśmiechem, a po chwili i my wyjechaliśmy spod mojego domu.
*
- Sanchez, pragnąłem cię
cały wieczór od kiedy stanąłem w tych cholernych drzwiach. - mruknął
David. - Czy ty musisz mnie tak pociągać?
- Może. - zaśmiałam się i przyległam do jego ust, całując je zachłannie.
Jego ręka powędrowała
wzdłuż mojego uda, a potem na pośladki i z powrotem. Nasze rzeczy już
dawno leżały porozwalane po jego pokoju, a my zajmowaliśmy się sobą.
Związek z nim był czymś wyjątkowym. Czułam, że go kochałam i że to
wszystko, było naprawdę dobre i właściwe. Wiedziałam, że tak powinno być
i nie przeszkadzało mi to.
- Och, piękna. - mruczał, obcałowując moje uda, brzuch i piersi, na co z moich ust wydobywał się cichutki jęk.
Po chwili on zrobił to
samo, lecz ani trochę nie z przyjemności. Wręcz warknął, kiedy usłyszał
dzwonek mojego telefonu. Przebój Seleny Gomez roznosił się teraz po
całym pokoju.
- Nie odbieraj. - jęknął.
- Nie zamierzam. - wymamrotałam, na co on zadowolony wrócił do pieszczot.
Gdy dzwonek się uciszył,
a ja zamknęłam powieki z przyjemności, jaką dawały mi jego usta,
telefon znów dał o sobie znać. Westchnęłam, kręcąc głową a David usiadł
zdenerwowany, podając mi torebkę. Podziękowałam mu uśmiechem, wyciągając
komórkę i odbierając od razu widząc, kto dzwonił.
- Tata? - powiedziałam do słuchawki troszkę zdziwiona tą porą.
- Mama miała wypadek. - usłyszałam po drugiej stronie drżący głos mojego ojca.
W tym momencie ten cały plan, zwany życiem, poszedł po prostu się jebać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz